Wiosenny
deszcz skrapiał zieloną trawę. Dalia jak zwykle wybiega boso na środek trawnika
i śmiała się. Uwielbiała ciepły deszcz obmywający jej ramiona, twarz. Aszana
była jeszcze w auli, a zaraz potem wybiegła za przyjaciółką. Śmiała się zawsze
ze spontaniczności koleżanki, ale Dalia zawsze potrafiła wybić jej z głowy
smutki i żale. Słońce wyjrzało zza chmur i promień padł prosto na Dalię. Nikt
jednak nie zdawał sobie sprawy z obecności
Cichych Zabójców w szkole. Jeden
z nich, elf czystej krwi, o jasnej cerze z długimi, ciemnobrązowymi włosami,
które nie widziały się z grzebieniem od dłuższego czasu, przypatrywał się
dziewczynie skąpanej światłem. Była piękna na tyle, że wahał się z atakiem na
jej życie. Wtedy przypomniał sobie co będzie jeśli jej nie zabije. Napiął łuk,
nałożył strzałę na cięciwę i już miał wystrzelić kiedy do dziewczyny podbiegła
blondynka. Dalej nie mógł sobie uświadomić jak tyle zła może być w tak niesamowitej
kobiecie. Jego pomocnik elf o niespotykanej wśród ich rasy śniadą cerą,
zamruczał coś pod nosem.
- O co Ci
chodzi Ronielu? – zapytał się elf składając łuk
- Aidanie,
skąd mamy wiedzieć, która jest dobra, a która zła?
- Jest
proste rozwiązanie . –powiedział Aidan, po chwili dodał- Musimy zabić obie bliźniaczki.
Mówiono nam , że są identyczne, nie mamy jak rozpoznać jednej, a co dopiero
zobaczyć która jest półelfem. Mamy zabić obie. Ja widzę jedną, a jest na celu,
więc teoretycznie już można jedną odesłać na drugi świat. Pozostanie druga,
poszukaj jej. Spotkamy się na północ od wyjścia o zmierzchu. Nie spóźnij się.
-Ja miałbym
się spóźnić? –rzekł z udawaną obrazą Roniel- ja prawie nigdy się nie spóźniam.
- Prawie
robi wielką różnicę- odpowiedział ze śmiechem Aidan.
Elf został
sam, popatrzył tam gdzie widział dziewczyny, ale już ich nie było. Zaklął po
elficku pod nosem i ruszył na poszukiwanie złowieszczej bliźniaczki.
***
Dalia poszła
za Aszaną do stajni. Aszana karmiła swojego ulubionego kasztanowego ogiera, a
Dalia poszła oglądać jednorożce. Przeszła do odpowiedniej części stajni, ani
jednego boskiego konia tam nie było.
- Asz!
Widziałaś gdzieś rogi?!
- Chyba Smooc
wypuścił je na polanę!
Poszła dalej
do wyjścia. Otworzyła się przed nią dolina porośnięta soczystą trawą,
zacieniona w niektórych miejscach przez rozłożyste buki i dęby. Na środku
doliny było jezioro. Jak lustro odbijało na tafli sylwetki galopujących koni i
jednorożców. Wokół rosły akacje. Z sadu nieopodal unosiła się woń kwiatów.
Wdychała zachłannie zapach powietrza do płuc. Uwielbiała to miejsce. Ma tu
wspomnienia, do których wracać będzie przy każdej sposobności. Przeszła przez
polanę do jeziora. Podszedł do niej tarantowaty jednorożec. Pogłaskała go po
chrapach i przeszła się brzegiem jeziora. W tafli zobaczyła odbicia drzew. Na
jednym z nich dostrzegła z trudnością człowieka. W ogóle się nie ruszał. Kiedy
się odwróciła i spojrzała w górę, nikogo już nie było. Doszła do wniosku, że
pewnie koledzy chcą jej zrobić kawał i nie zwracała szczególnej uwagi na
nieznajomego. Z dali usłyszała głos przyjaciółki.
-
Daaaaliiiaaaaaaaaa! –wołała ją przyjaciółka.
- IIdeeeee!
–wrzasnęła
Poszła
niespiesznie skrajem ciemnej wody w stronę stajen. Wtedy ktoś ją złapał i
przyłożył jej czymś twardym w głowę. Potem tylko czuła jak trawa muska jej
ciało, a ciemność otoczyła ją woalką.
***
Aszana
biegła w stronę przyjaciółki z oszałamiającą prędkością. Posłała w stronę
nieznajomego lodowy pocisk, ale ten był zbyt zwinny na coś tak banalnego. Była
tylko kilka metrów od Dalii
- Zostaw ją,
bo cię zabije! – warknęła w stronę mężczyzny i posłała mu pocisk energii. Tym
razem dostał w prawe ramię. On tylko uśmiechnął się ponuro. Wysunął z pochwy
smukłe ostrze. Jego piwne oczy wyrażały rozbawienie całą sytuacją. Włosy miał
potargane. Popatrzyła na chwilę na Dalię i to przyniosło jej zgubę. Ktoś złapał
ją od tyłu i podłożył materiał nasączony substancją odurzającą. Próbowała się
wyrwać, ale umięśnione ręce trzymały ją dobrze nie dając szansy na ucieczkę. Po
chwili przestała się szarpać.
***
Roniel
położył dziewczynę delikatnie na ziemi.
- Znalazłeś
drugą bliźniaczkę? - zapytał Aidan
- Nie ma jej
w szkole. Wyjechała kilka dni temu, miała ponoć wrócić wczoraj, ale jej nie
zobaczyli. Musimy uważać, bo rozesłali patrole po lesie.
- Jak na
razie musimy zwiewać z tym co mamy. Bierzemy obie. Może ta blondynka to młodsza
siostra?
- Widzisz
jakieś podobieństwo genetyczne u nich?- zapytał z nieukrywanym rozbawieniem
Roniel.
- Nie, ale
może nam się przydać. Bież blondynkę, ja biorę tą drugą i chodźmy stąd.
- A co z
obrożami? Zakładamy teraz czy później?
- Póki co
zwijajmy się stąd. Jak wsiądziemy na konie to założymy Khecie.
Aidan
wskoczy na drzewo, a Roniel podał mu zemdloną Dalię. Położył ją opartą o pień,
a potem wziął Aszane. Roniel wskoczył na drzewo wziął dziewczynę na ręce i
zwinnie jak wiewiórka przeskakiwał z drzewa na drzewo. Drugi elf poszedł w jego
przykład. Przy Bramie Wschodniej musieli poczekać chwilę aż grupka czarodziejów
przejdzie dalej.
- Wiedzą, że
ktoś tu był – szepnął Roniel.
- Musimy się
spieszyć, zaraz wzniosą bariery.